Everything in our hands

Wszystko o wszystkim, tematy o tematach, Wszystko o tematach.


#1 2013-08-10 11:09:17

HakuVio

Administrator

Punktów :   

One Piece

Standardowy artykuł na każdej stronie internetowej o mniej lub bardziej znanej serii z gatunku shounen, w większości skupia się na tym samym: na gadaniu i zanudzaniu czytelnika prostymi hasełkami. A co by było, gdyby taki tekst pisał ześwirowany fan (by nie rzec "fanatyk"), chcący przekazać swemu czytelnikowi (nawet, gdyby to był jeden... lub aż jeden, który chce przeczytać jego wypociny), to co kocha w serii, którą jest oczarowany? Byłoby fajniej? Ciekawiej? Naturalniej? Zapewne. Można by wynaleźć również kilkanaście innych tego typu określeń, ale po co? We wstępie do człowieka mają trafiać proste słowa, które słyszy na co dzień, takie "zachęcające" do dalszego przeczytania? No to skoro już skończyliśmy, to lecimy z koksem! Jeżeli ktoś się jeszcze nie przygotował na szybką i ostrą jazdę bez trzymanki, to radzę to uczynić w tej chwili, bo od tego momentu zacznie przemawiać przez moje palce mój wewnętrzny "inner-tard". Poniższy artykuł to luźne przemyślenia na temat szeroko pojętego "One Piece", jego fenomenu, fajności itp. - nazwijcie to jak sobie chcecie.



Zatem... pardon, odpalę sobie papierosa, jeśli można *zaciąga się dymem*... czym jest One Piece? Szczegóły czysto techniczne sobie daruję (przynależność gatunkowa, typ komiksu itp.). Jest to historia o chłopcu, który ma swoje ambicje i kompletuje ludzi o podobnym zacięciu (no dobra, z pewnymi szczegółami, ale kto by się nimi kurka przejmował?) co do ich realizacji. Poza tym jest to przyjaciel, którego każdy chciałby mieć. Cały myk polega na tym, że owy chłoptaś w sposób całkowicie naturalny i zrozumiały dla czytających "zaraża" swymi ambicjami innych ludzi. Nie zamęcza ich jakąś zidiociałą gadką. Nie... on korzysta ze swoistego uroku, naturalności pozbawionej jakichkolwiek oznak sztuczności. Co dalej? Razem pokonują wszelkie przeciwności losu, oczywiście w granicach rozsądku, bo jak mówi stare przysłowie: "wyżej dupy nie podskoczysz". A już nie raz się przekonaliśmy, że Luffy i spółka pewnych rzeczy po prostu nie pokonają. Cóż, trzeba się z tym pogodzić.

Hm, by sobie wkręcić fajniejszy klimat odpalę sobie dziewiąty opening One Piece (jak nie chcecie wertować YouTube'a, to podpowiem, że jest to remix "We are"). Kontynuując swój wywód trzeba dodać jeszcze jedną rzecz (możliwe, że najważniejszą, bo w tym tkwi haczyk, postacie i fabuła OP, to swoją drogą), czyli klimat. Ludzie, którzy znają mnie trochę dłużej wiedzą, jak bardzo "nie przepadam" (to delikatne określenie, ale artykułu szambem zaśmiecał nie będę) za mangami w wersji on-line. One Piece jest jedynym wyjątkiem (i to gdzieś tak od kilku miesięcy!), gdzie autentycznie "chcę", a nie "muszę" przeczytać kolejny rozdział. Ok, to można wytłumaczyć tym, że się naprawdę wkręciłem. Tak, nie zaprzeczam, ale...no właśnie "ale", sceny są tu naprawdę podniosłe, świetne, rzekłbym "doskonałe", ale pewnie nieco bym przesadził. Sceny są zwyczajnie "epickie" (zdaję sobie sprawę z tego, że błędnie używam tego słowa, no ale cóż...to żargon utarty przez fandom). Pan Eiichiro Oda posiadł magiczną i nie często spotykaną "umiejętność" przekazywania za pomocą prostych, łatwych tekstów rzeczy najważniejszych. Częste narzekanie na "szoneny" typu: "Shouneny traktują o prostych problemach za pomocą maksymalnego wyolbrzymienia" (czyli mówąc prościej - przerost formy nad treścią) traci tutaj rację bytu. Proste, ludzkie i poważne sytuacje. Kto w takich sytuacjach strzela arcy mądre i fajne teksty? Po co? Jaki to ma sens? By poczuć się "cool"? Tutaj tego nie ma. Jest za to równanie delikwenta z ziemią, mówienie prostych i dobitnych tekstów, które płyną z głębi naszego serca, wewnętrznego "ja". Przeciwności losu to tylko kolejne wyzwania (jedne z wielu), które są nam rzucane "z góry", po to, by uformować charakter. Tym słowem można przejść do następnego akapitu, który będzie się skupiał na charakterze, a właściwie jego ewolucji.

Nie chce mi się opisywać każdego z nich na zasadzie "jak leci". Jeżeli zdecydowałeś/aś się na czytanie tego artykułu będącym wytworem jednego z wielu fanów, to wiesz "z czym to się je" i nie muszę Ci tego tłumaczyć. Skupię się na dwójce moich ulubieńców, jeśli chodzi o tę materię.

Zasadniczych zmian w charakterze Zora nie ma, on po prostu ogólnikowo rzecz biorąc "dojrzał". Na początku poznajemy go jako głuptasa, młodego faceta żądnego przygód, wydurniającego się w walce. Później można zwrócić uwagę na to, że jest spokojniejszy - bardziej jak Piccolo jr. z Dragon Ball Z. By dokończyć fragment z "chłopcem", to zwróćcie uwagę na to, jak on się zachowuje w Enies Lobby lub na Thriller Bark… jak dojrzały mężczyzna? Jak prawdziwie męski facet? Na słowo "męski" składa się wiele teorii, nie będę dokonywał tu ich klasyfikacji, bo to nie ma sensu. Chodzi mi o ogólną postawę życiową. Jednym z najlepszych przykładów takiej sytuacji jest walka pomiędzy Usoppem, a Luffym. Cała załoga chciała im przeszkodzić, ale Zoro ich zatrzymał. Przedstawię to może w telegraficznym skrócie: Musieli sobie wyjaśnić pewne rzeczy "po męsku", bez użycia siły sytuacja by się ciągle pogarszała.

Drugą postacią, którą chciałbym opisać, jest Nami. Oj tak... jak to ludzie mówią "co rude, to fałszywe" i sprawdza się to w jej przypadku. Z tym, że to ma rację bytu wyłącznie w przypadku, gdy mówimy o początku serii. Później, nasza Pani nawigator jest już "okej" w stosunku do reszty ludzi (pomińmy to, że lubi wykorzystywać co niektórych facetów do wykonywania pewnych zadań, ale to cecha większości kobiet). Jednakże w przypadku Nami trzeba wziąć poprawkę na to, że miała ona ku temu mocne powody. Wiadomo, poznała grupkę ludzi, w sumie nawet całkiem fajnych, ale niestety, są rzeczy ważne i ważniejsze. Dla niej rzeczą ważniejszą było ratowanie swoich przyjaciół z rąk okrutnego Arlonga. Na całe szczęście ekipa Słomianych się od niej nie odwróciła i postanowiła pomóc, bo... wszyscy wiemy, że Arlong niezbyt się kwapił do realizacji swojej części umowy. Obecnie Nami jest całym sercem z załogą, służy również za "wewnętrzny głos rozwagi" wśród pirackiej drużyny Luffy'ego. Wprawdzie nadal wykorzystuje Zora, Sanjiego i innych facetów, którzy się napatoczą, ale... no cóż, już to chyba tłumaczyłem?

Wypadałoby coś napisać w formie podsumowania, ale pominę to. Starałem się rzucać prostymi hasełkami, porównaniami, które miały za cel "zapisać" w waszej pamięci treść artykułu. Hm... noc już późna, a papierosy się kończą... kubek z herbatą robi się powoli pusty, a Oda pomimo to nadal ma pomysł na prowadzenie tej mangi. A co najważniejsze, nie wychodzi mu to wcale, a wcale gorzej (ok, ok... by nie wyjść na zaślepionego "tarda" powiem, że Thriller Bark i Skypie’a nijak mi się podobały, ale za to, co Oda zrobił z nimi w ich kulminacyjnym momencie, jestem mu w stanie wybaczyć tragiczny początek!). Także zapytam się sam siebie jeszcze raz... czym jeszcze jest One Piece? Naprawdę świetnym tytułem (jak na swój gatunek, rzecz jasna), przesyconym patosem i prawdziwym następcą legendarnej serii! Nie słuchajcie kłamstw, Bleach i Naruto mają się nijak do legendy w przeciwieństwie do przygód załogi Luffy'ego, Słomianego Kapelusza! A resumując powyższy wywód i sumując go jednym słowem? Ta manga jest zajebista.

Offline

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.obrona-przed-czarna-magia.pun.pl www.sitegothic.pun.pl www.alamaloc.pun.pl www.possessedbydevilguild.pun.pl www.peugeot207club.pun.pl